Co by nie mówić o Nowym Jorku, architektura jest tu rewelacyjna. Na każdym prawie kroku neo-, pseudo-, czy inny quasigotyk, który sprawia, że proces tworzenia klimatu Gotham z filmów o Batmanie staje się zupełnie oczywisty (choć trzeba też oddać honor Chicago, które grywało niektóre fragmenty batmanowej metropolii). Pomijając większość nowych apartamentowców, prawie każdy budynek jeśli nie jest piękny formą jako całość, to posiada przynajmniej jeden taki detal, na który nie można się napatrzeć. A to neogotyk, a to secesja, a to Art Deco, a to znów jakieś futurystyczne wynalazki, czy czasem zwykły nawet pseudoklasycyzm, ale w wyjątkowo monumentalnym wykonaniu. Bezpośrednim efektem takiego stanu rzeczy są moje próby fotografowania czy to całych budynków, czy też detali właśnie, które kończą się każdorazowo stwierdzeniem, że albo brak mi obiektywu, żeby wysoko umieszczoną pierdółkę dobrze złapać, albo brak mi umiejętności, żeby zrobić to w sposób prawidłowy i interesujący. A potem się usuwa te fotograficzne niewypały... Na zdjęciach w rolach głównych stacja Grand Central i Chrysler Building - mój ulubieniec, moim zdaniem zupełnie niesłusznie zdetronizowany przez Empire State Building w roli symbolu Nowego Jorku.